Na początek wideo z ostatniego wydania Warszawskiej Masy Krytycznej. A potem słów kilka i nawet obrazków.
Dawno nie byłem na masie, za każdym razem jednak, jak jeździła, spotykałem się z wielkim hejtem na jej temat w internecie. Że powoduje ogromne korki i setki samochodów tkwią w nich godzinami. Że tym samym spalają więcej paliwa, więc masa zwiększa zanieczyszczenie powietrza. Że przez tradycyjny przejazd rowerzystów karetki na wiele godzin grzęzną w zatorach, co odbija się na zdrowiu pacjentów. Że komunikacja zbiorowa również stoi, no i generalnie że cały świat cierpi katusze, bo kilku wariatów (lub często: terrorystów) chciało sobie pojeździć po mieście rowerkami w godzinach szczytu.Na facebookowym profilu Gazety Wyborczej hejterskie popisy wyglądały tak:
Za to już na samym portalu – o tak:
Uczestniczyłem już kilka razy w masie i nie pamiętam, aby faktycznie generowała aż takie utrudnienia, żeby jakakolwiek z powyższych opinii miała najmniejszą rację bytu. Przejazd przez skrzyżowanie trwa od ~2 do ~4 minut, trasa jest znana od kilku dni wcześniej (www.masa.waw.pl), a ruch o tej porze już jest mały – peleton wjeżdża na większe ulice zwykle po 18:30, a to już jest właściwie weekend.
Tak czy owak stwierdziłem, że sprawdzę, czy wieszczące totalny armageddon przepowiednie komentatorów-ekspertów z ostatniego piątku czerwca znajdą odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Już sam dojazd na masę przez puste miasto pokazał, że malkontenci nie mają racji:
A potem było już tak samo:

Godz. 18:52 – rondo Wiatraczna również przetrwało wyimaginowany armageddon. Wszyscy przeżyli, nikt nie stał w korku, bo po prostu nie było samochodów.
I tak wyglądało praktycznie całe miasto podczas przejazdu Warszawskiej Masy Krytycznej.
Gdzie są te korki? Gdzie wielogodzinne utrudnienia w komunikacji miejskiej? Gdzie niedowiezieni na czas do szpitali ludzie? Nie ma. Po prostu. A jeśli ktoś nie wierzy, może to sprawdzić, całkiem za darmo na Veturilo. Bezpłatne 20 minut w zupełności wystarczy.
To, co natomiast warte podkreślenia to fakt, że w ten właśnie piątek był ostatni dzień na oddawanie głosów w tegorocznej edycji Budżetu Partycypacyjnego. I właśnie głosowanie na prorowerowe projekty było hasłem przewodnim przejazdu.
Co do samego budżetu partycypacyjnego to postaram się na ten temat bardziej powynurzać w którymś z kolejnych wpisów.
Pamiętam początki kiedy było nas kilkanaście osób 🙂
Heh, ja pamiętam pierwsze masy z końcówki lat 90. 🙂